piątek, 9 stycznia 2015

Dzień idealny.

    Myślę, że każdemu się kiedyś przytrafił dzień z serii "dzień idealny", kiedy wszystko nam leci z rąk, godzina po godzinie wyskakują coraz nowsze trupki z szafy, a czas nas ponagla do jak najszybszej naprawy sytuacji. U mnie ten dzień wypadł na ósmego stycznia 2015. Co prawda, powaga sytuacji nie znajdowała się na czerwonej linii, ale nieźle się napociłam, aby przed snem odkręcić skutki mojego roztrzepania. Roztrzepania, właśnie.
     Otóż zaczęło się niewinnie - zakupami składników do ciasta. Mianowicie potrzebne mi były:
+ 8 jajek
+ 1/2 szklanki cukru
+ 6 łyżek mąki
+ 1 łyżeczka proszku do pieczenia
+ 600g śmietanki 36%
+ 3 jabłka
+ truskawki
+ 1 cytryna
+ łyżeczka cukru pudru
+ wiórki kokosowe.
     W przepisie, który otrzymałam od mojej znajomej były jagody, ale nie mogłam dostać, więc skorzystałam z zapasów w zamrażarce, gdzie znajdowały się mrożone truskawki. Tak po prawdzie, w związku z dniem idealnym, ciasto zrobiłam inaczej niż otrzymałam to w przepisie, na skutek czego wyszło zupełnie inne. To "pierwotne" z jagodami zrobię wiosną, kiedy już będą dostępne jagody i wtedy już będę skrupulatnie się trzymać przepisu, bez żadnych niespodzianek mam nadzieję.

      Zatem przepis na moje ciasto:
     Siedem żółtek i jedno całe jajko ubić z cukrem, dodać mąkę oraz proszek do pieczenia i ubić całość, Pozostałe białka ubić na sztywną pianę, Pianę dodać do masy i delikatnie mieszać łyżką (nie mikserem, bo wtedy masa nie będzie puszysta i opadnie). Całą przygotowaną masę wylać do formy wysmarowanej masłem i bułką lub wyłożonej papierem do pieczenia. Polecam jednak ten pierwszy sposób, ponieważ na papierze nie uzyska się ładnego kształtu brzegów ciasta, jak to niestety wyszło u mnie. Po ostudzeniu biszkoptu nasączamy go wodą z cytryną (sok z jednej cytryny na kubeczek wody).

Piana z białek i masa żółtkowa.

      Następnie przygotowujemy krem. Ubijamy śmietanę na sztywno, możemy dodać łyżeczkę cukru pudru, jeśli ktoś lubi słodkości i krem wydaje się mu leciutko kwaśny. Krem gotowy.
       Teraz przygotowujemy jabłka - ścieramy je na tarce i dusimy w garnku podlewając wodą, aby się nie przypaliły. Gdy woda wyparuje, znów dolewamy. Jabłka dusimy ok. 15 minut.
       Przestudzone jabłuszka wykładamy na wcześniej przygotowany biszkopt. Następnie wykładamy śmietanę, przybieramy truskawkami całe ciasto lub tylko brzegi i posypujemy całość wiórkami kokosowymi. Gdy decydujemy się na przybranie jedynie brzegów, lepiej najpierw posypać ciasto wiórkami, a później udekorować truskawkami (ja zrobiłam odwrotnie i truskawki nie prezentują się tak jakbym tego chciała).

Puszysta masa biszkoptowa.


        A jak robienie ciasta przebiegało u mnie?

       Ciasto miało pełnić funkcję urodzinową, kupiłam świeczki i pomyślałam, że będzie to świetny torcik. Podzieliłam białka i żółtka do różnych miseczek. Chciałam je ubić (nie zapomniałam nawet wziąć z mego domu rodzinnego trzepaczkę do jajek jako końcówkę do blendera). No i wtedy zorientowałam się, że nie wzięłam przejścia, które by mocowało trzepaczkę do sprzętu. No nic, ubijam żółtka ręcznie, trzepaczką, która jest mała i niewygodna do trzymania. Udało się, Teraz białka. Myślałam, że się skicham - nie polecam nikomu nie mieć miksera. Odchodziłam od masy robiąc sobie przerwy, równolegle odchodząc od zmysłów. Było już srogo po godzinie 21, gdy wyjęłam gotowy biszkopcik i zajęłam się kremem.
       Czytam przepis dalej - ubić 600g śmietany na sztywno. Nie, trzeci raz to samo, a ręka już była dla mnie bardzo mało wyczuwalna. Biorę się do pracy, mija 20 minut, a tu śmietana coraz rzadsza. Nie czując już mojej ręki w ogóle, zdecydowałam się na drastyczny ruch - chciałam ubić śmietanę zwykłym blenderem i wyszła mi z tego śmietanowa zupa, Rozpacz, Ubijam dalej ręcznie kolejne 10 minut, próbując odratować krem. nic z tego, w dodatku jest kwaśny, a w przepisie nie dodaje się do śmietany kremu. Dziwne. Telefon do mamy "Halo, da się ubić śmietanę na sztywno ręcznie?" "Da się, tylko trzeba długo. Masz silną pomoc w domu - skorzystaj." Nie wiem, czy mężczyźni to robią specjalnie, aby nie pomagać zbyt wiele w kuchni, ale tego, co wykonywał mój, nie można było nazwać ubijaniem. Jak już odchodził od miski usłyszałam "idź do sąsiadów po mikser". Ale nie - zawalczę. Więc ubijam sama kolejne 10 minut. Jest przed godziną 22, a ciasto musi być gotowe do północy. Dobrze, ze już nie czuję ręki, bo mnie przestała boleć,
    Zakładam buty, wyruszam do sąsiadów po mikser. Po rozmowie ze wszystkimi osobami zamieszkującymi moje piętro, wyruszam niżej. W końcu, po wieczornym zapoznaniu połowy bloku, będąc ubrana w dół od piżamy i kapcie z kotkami, jedna pani pożycza mi mikser. Miksuję 3 minuty i nic. Telefon do mamy: "Ubijam cały czas, już mikserem i śmietana jest coraz rzadsza..." 
M: "A jaką masz śmietanę?" 
ja: "No 18% tak jak jest w przepisie." 
M:"A przeczytaj przepis." 
ja: "600g śmietany 30%. O Boże!" 
M: "18% nigdy Ci się nie ubije. Idź do sklepu, póki jest przed 22."
         Pozostało mi kilka minut do zamknięcia sklepu. Zakładam spodnie na piżamę i wyruszam. Po drodze pukam do sąsiadki, że potrzymam mikser jeszcze jakieś 15 minut, bo własnie muszę kupić śmietanę.
        Wróciłam ze śmietaną, zdążyłam przed zamknięciem sklepu wykupując trzy ostatnie opakowania śmietanki do deserów. W domu, nie zdejmując kurtki, miksuję czym prędzej. Jest, ubiła się. Myję mikser, oddaję. Uff. Przygotowywanie jabłek poszło już jak z płatka. Jeszcze dekoracje. Do odrobiny kremu śmietanowego, dodaje kakao i za pomocą rękawa piszę na cieście urodzinowy napis. Wbijam świeczki. Udało się. Ciasto otrzymało komplement, że jest jednym z najlepszych na świecie (nie wiem, czy to może dlatego, że jeszcze nie zeszły mi wypieki ze złości, ale miło było to usłyszeć). Bez zmywania naczyń idę spać z brzuchem pełnym śmietany od ciągłego jej próbowania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz