sobota, 29 lipca 2017

Warszawa - Żyrardów rowerem

W końcu spełniłam swoje marzenie i przyjechałam do domu rodzinnego rowerem :) Zajęło mi to ponad trzy godziny, ale było warto. To moja najtrudniejsza wyprawa rowerem, choć oczywiście 50km to nic spektakularnego. Tym bardziej, że w gimnazjum wraz z przyjacielem robiłam 30km prawie każdego dnia w wakacje.

Podróż jednak dała mi się we znaki, mimo że dwa razy w tygodniu jeżdżę do pracy rowerem w jedną stronę 15km. Bolesne było nawet chodzenie po domu i leżenie, jeśli zmieniałam pozycję - bolała mnie cała moja dolna połowa - tyłek (mimo, że miałam spodnie z wkładką - nie wiem, jakbym dojechała w zwykłych), uda, kolana i piszczele. Dałam sobie w nogi nieźle, bo wieczorem jeszcze wyszłam na spacer na 12 tysięcy kroków. Na drugi dzień, czyli dziś, na szczęście przystępnie.

Co do trasy, to w jednym miejscu nie pojechałam tak jak zamierzałam. Po Pruszkowie zamiast skierować się na Parzniew, jechałam krajową 719 przez Nową Wieś i Otrębusy. Trasa do złudzenia przypomina tę z blogu innego żyrardowiaka (pawelbiega). Pomysł na trasę był taki, aby jechać wzdłuż torów, bo primo - znam drogę z widzenia dojeżdżając sporo lat pociągami, secundo - gdybym osłabła, mogłam iść z rowerem na pociąg. To była pierwsza moja taka wyprawa, więc nic nie wiadomo - wolałam czuć się bezpiecznie. Wydrukowałam też swoją trasę i schowałam do plecaka, gdyby telefon z GPSem zawiódł, a drugą wręczyłam chłopakowi, żeby wiedział, którędy jadę. Gdybym była blisko Warszawy jeszcze i coś by się stało, łatwo byłoby wytłumaczyć, gdzie czekam. Oprócz wody w bidonie zabrałam ze sobą dużą butelkę wody, którą mogłam w czasie przerw przelewać do bidona i tym samym odciążać balast na plecach.

TRASA


Początek

Z Bemowa ruszyłam Powstańców Śląskich, skręciłam w Połczyńską, Aleję 4 czerwca i za Factory kierowałam się na Regulską. Cały czas prosto do ulicy Bodycha. To był jeszcze miły i przyjemny fragment trasy. Tak przejechałam Ursus.


W tle dobrze znane wszystkim jeżdżącym pociągami 3 bloki :) Zdjęcie zrobiłam przy ulicy Bodycha, gdzie miałam 3-minutową przerwę na picie. Dalej jechałam tuż przy torach.

Pruszków-Brwinów

Okazało się, że jest wygodna ścieżka rowerowa i nie trzeba jechać ulicą, z czego skorzystałam. W Pruszkowie jechałam ulicą Bolesława Prusa i Powstańców i znów blisko torów - ulicą Legii Akademickiej/Solidarności. Pruszków bardzo się zmienił odkąd ostatnim razem tam byłam - bodajże w gimnazjum. Zamiast zniszczonych chodników przywitało mnie wiele ścieżek rowerowych. Przy torach też można było cały czas jechać ścieżką, przez rondo, na którym źle skręciłam (zamiast na Parzniew, to na Helenów), ale droga była bardzo wygodna. Wyjechałam na drogę 719, którą jechałam już niemal do samego Żyrardowa. Tu pojawił się pierwszy kryzys - wiedziałam z jazdy pociągami, ze odcinek Pruszków-Brwinów jest bardzo długi, ale Brwinowa nie było widać, a mój organizm rozpaczliwie domagał się przerwy. W Brwinowie dalej jechałam 719 i już zdecydowanie szukałam miejsca do przerwy.

Milanówek-Grodzisk Mazowiecki

W Milanówku już bardzo chciałam jeść, plakaty przed licznymi Biedronkami nie pomagały - miałam ochotę na wszystko - pomidory, ziemniaki, mleko. Ulgę przyniosła 10-minutowa przerwa przy kiosku, gdzie kupiłam 7daysa i przelałam kolejną porcję wody do bidona. To przyniosło mi kolejną dawkę energii, na której dojechałam do Grodziska. Tam zatrzymałam się w parku na dłuższą przerwę - około 25 minut.































Tu miałam czas na siedzenie, leżenie i obserwowanie kaczek. Park w Grodzisku okazał się świetnym miejscem na relaks. Aż nie mogłam uwierzyć, że jeszcze tak dużo trasy przede mną.

Jaktorów-Międzyborów-ŻYRARDÓW

Wyruszyłam z parku i dalej jechałam 719 przez centrum Grodziska i na trasę. Dobrze znane mi drogi z wypraw na basen, kiedy w Żyrardowie jeszcze nie było 25-metrowego prowadziły mnie obok rzucającego się w oczy budynku z fosą i po drugiej stronie chaty biesiadnej. W Jaktorowie cały czas prosto tuż przy stacji kolejowej. Później dopadł mnie kolejny kryzys, już nie mogłam znaleźć miejsca na siodełku, a Międzyborów jakby się nie zbliżał. Samochodem zawsze to był taki krótki odcinek. Jechałam i jechałam - przez Stare Budy, a później Sade, aby tylko ujrzeć światła w Międzyborowie. które były dla mnie kamieniem milowym. Gdy w końcu je ujrzałam i spojrzałam na zegarek, jechałam 3 godziny 5 minut. To dało mi kopa, bo chciałam być koniecznie w domu przed upływem 3,5 godziny. Mogłoby się wydawać, że nie powinnam się spinać, ale byłam już solidnie zmęczona, więc postanowiłam przyspieszyć. Mijając znak Żyrardów w otoczeniu iglaków zastanowiłam się, czy nie zrobić kolejnego zdjęcia do reportażu. Ale byłam już tak obolała, że pragnęłam tylko położyć się na łóżku. Nawet nie dokręciłam 0,8 km do równej 50-tki. Dojechałam jednak bardzo szczęśliwa, że udało mi się w końcu dojechać i że kilka kryzysów na trasie nie pozwoliło mi się poddać.


Wycieczka zajęła mi 3 godziny 20 minut ze średnią prędkością 15 km/h wliczając przerwy, ale nie tę najdłuższą w Grodzisku.




wtorek, 13 grudnia 2016

Penne con pesto basilico




Dziś zrobiłam Penne z pesto bazyliowym. 

+ 4 łyżki orzeszków piniowych
+ 150 ml oliwy z oliwek
+ 100 g startego sera (parmezan lub Dziugas lub peccorino)
+ ząbek czosnku
+ odrobina soku z cytryny
+ dużo soli i pieprzu czarnego

Wszystkie składniki należy wymieszać w moździerzu i gotowe :) Należy połączyć z makaronem i udekorować




poniedziałek, 24 października 2016

Na zimę

Tak, też wiem, jak to jest, gdy lepiej byłoby pobiegać, ale łóżko i telewizor tak bardzo przyciągają. A jak sie wyjrzy przez okno, to zastygający momentalnie na twarzy mróz powoduje myśli "Nie, na pewno nie wyjdę na zewnątrz. A już na pewno nie biegać!"

.


Jak sobie poradzić z zimnymi dniami, kiedy POWINNO się pobiegać? Bo tak zdrowo, bo forma, bo cele.... Ja mam na to jedną jedyną technikę,

Po prostu wychodzę. Staram się nie myśleć o tym jak będzie. To ciężkie, ale da się mechanicznie i bez wysilania mózgu po prostu ubrać się i wyjść. I tak za każdym razem. Nie zwlekać z szykowaniem się, bo im więcej czasu, tym więcej szans na zbędne myśli ;) Ja jeszcze sobie powtarzam "no dobra, ubiorę się na trening i zobaczę:. No ale jak już sie ubiorę, to nie ma opcji - wychodzę!

Zimna pogoda to największy wróg i demotywator poczatkujących biegaczy. Ale łatwo to pokonać niezastanawiając się nad tym jak bedzie wygladał trening i nierozważając tego, że można pozostać w ciepełku, kiedy na zewnątrz marznie nos od samego wychylenia go przez okno.

Zdarza się, ale biega się:) To moje wyjście z sytuacji, na pewno sa też inne... Ważne, żeby nie dać się zniechęcić.

Sporo osób też pyta mnie, jak się ubrać na bieganie zimą. Ja mam stały zestaw - termiczne legginsy, termiczna bluzka z długim rekawem, na to kurtka do biegania, czapka, komin i rekawiczki :) adidasy te co jesienią. Najlepiej, aby na początku treningu było nieco chłodno, a dopiero wraz z upływem treningu cialo sie ogrzewalo, bo inaczej się można przegrzać i ubranie będzie stanowiło dość ciężki balast. I na koniec powrót do ciepłego domu - oto motywacja!

wtorek, 29 marca 2016

Powrót na tory po zimie

Obrazek stąd.

Biegacze wyskoczyli na ulice niczym grzyby po deszczu:) Oficjalnie mamy wiosnę już od kilku dni, więc można uznać, że to początek nowego sezonu. Też wznowiłam swoje treningi, przygotowując się jednocześnie do dwóch zaklepanych startów;) Na szczęście nie jest tak źle jak przewidywałam i od tamtego roku, kiedy zaczęłam przygodę z bieganiem widać widoczny postęp. Może nie jakiś powalający, ale jednak.

Do nowego sezonu należy się po zimie przygotowywać małymi kroczkami nie oczekując wyników jak z ostatnich jesiennych treningów. Szczególnie ważna jest rozgrzewka przed biegiem i rozciąganie po. Warto również rozciągać mięśnie nie tylko po biegu, ale także w domu, żeby je rozruszać po zimowym zastoju. Co więcej, dobrze podczas pierwszych treningów zastosować marszobieg, aby podreperować kondycję i przygotować się do szybszych i dłuższych wybiegań,

Jeśli to Twój kolejny powrót do sezonu, to wiesz, co ostatnim zrobiłeś dobrze, a co można poprawić tej wiosny, aby nie nabawić się do kontuzji, a tym bardziej nie zniechęcić do dalszego biegania, bo przed nami około 8 miesięcy super treningów. A jeśli to Twój pierwszy powrót do formy (bo być może zacząłeś przygodę z bieganiem w tamtym roku), to obserwuj się na i szczególnie po treningu, analizuj i nanoś poprawki na swój plan treningowy. To, jak się teraz przyłożymy na początku sezonu i jak dobrze (i cierpliwie) rozplanujemy treningi oraz jak będziemy je realizować, będzie nam owocowało aż do końca sezonu.

Ja również (w ramach przygotowań do startów) rozpisałam sobie plan treningowy. Nie jest on bardzo szczegółowy, ale uwzględniłam w nim trening siłowy (szczególnie na nogi) i basen dla rozluźnienia.


Powodzenia w nowym sezonie! Nowych rekordów!



sobota, 31 października 2015

Ile cukru spożywamy?

Ostatnio zainteresowałam się poziomem spożycia cukru w Polsce. Być może też ze względu na drożdżówkową aferę. Okazało się, że Polacy spożywają czterokrotnie więcej cukru niż jest to zalecane, a tym samym dwukrotnie więcej niż maksymalny poziom, który wynosi 50g cukru dziennie. Co więcej, dowiedziałam się, że problemem nie jest o tyle cukier paczkowany, co ukryty - występujący na przykład w słodkich napojach. O tym wszystkim można przeczytać tu

Dodatkowo pozostaje do przemyślenia kwestia, czy być może "cukrowy" problem wynika z tego, że nie ruszamy się zbyt wiele. Szczególnie dzieci, którym często jedyną dawką ruchu pozostają lekcje wfu. Racjonalista.pl wypowiada się na ten temat:

"Faktem jest bowiem, że obok eskalacji przedkomputerowego trybu życia, w ciągu ostatnich 20 lat dwukrotnie wzrosło w Polsce spożycie cukru. Przed wojną spożywaliśmy 11 kg rocznie. Dziś 39 kg. To 4 razy więcej niż zaleca WHO. Polacy mają świadomość konieczności ograniczania cukru i w ostatnich latach udział spożywanego cukru w torebkach spadł z 17 kg w 2007 do 14 kg w 2011. Niestety nie zmniejszyło to w ogóle ogólnego spożycia, bo w tym samym czasie wzrósł w innych produktach spożywczych: w 2007 spożywaliśmy 39 kg i dziś spożywamy 39 kg. Albo więc producenci bardziej słodzą albo ci co odstawiają słodzenie herbaty jedzą go więcej w innych produktach, bo cukier uzależnia. Być może ci, którzy bohatersko zmniejszą o jedną łyżeczkę cukrzenie herbaty, zjedzą za to o jeden więcej jogurt owocowy, który zawiera kilka łyżeczek cukru czy wypiją w miesiącu dodatkową colę, która tylko w półlitrowej butelce ma 14 łyżeczek cukru. Jego odstawienie to niełatwy proces, stąd taka radość z tych drożdżówek. Zamysł walki ministerstwa o zdrową żywność w sklepikach był więc może chwalebny*, choć wykonanie zakończyło się częściową porażką, ponieważ nie uwzględniono, że cukier uzależnia tak jak koka i nie można go sobie ot tak zakazać - można go jedynie stopniowo ograniczać.

Oczywiście cukier to nie samo zło, lecz spożywamy go za dużo, obciążając tym nasz system zdrowotny.

* Może, gdyż trzeba by to jeszcze przeanalizować w kontekście akcji lobbingowej wymierzonej w drobny polski handel. Jeśli bowiem zakazuje się produktów w sklepikach szkolnych, które są łatwo dostępne w Biedronce obok szkoły, to nie ogranicza się szkody zdrowotne, lecz polski handel." 

Należałoby zatem wziąć pod lupę nasze codzienne odżywianie i przyjrzeć się, ile rzeczywiście cukru znajduje się w naszej diecie i ile ruchu mamy na codzień.



piątek, 23 października 2015

Moja ulubiona słodycz

Nareszcie publikuję przepis na bezę. Czekoladową z kremem migdałowym i toffee.



SKŁADNIKI

Beza:
+ 8 białek
+ 2 szklanki cukru
+ 3 łyżeczki kakao deserowego
+ pół tabliczki posiekanej mlecznej czekolady
+ łyżeczka mąki ziemniaczanej

Krem:
+ 250 g (1 opakowanie) serka mascarpone
+ 200 ml (1 opakowanie) śmietanki 36%
+ 3 łyżki masła migdałowego
+ sos toffee

PRZEPIS
Oddzielić żółtka od białek tak, aby w białkach nie zawieruszyła się żadna cząstka żółtek. Ubić białka na bardzo sztywną pianę. Następnie po łyżce dodawać cukru i dokładnie miksować cały czas. Po dodaniu całej ilości cukru jeszcze chwilę miksować. Masa powinna być bardzo gęsta i sztywna. Dodać łyżeczkę kakao i dalej miksować. Następnie bardzo delikatnie trzeba dodać czekoladę i pozostałe 2 łyżeczki kakao mieszając je łyżką tylko 3 razy. Taką bezę rozkładamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia tworząc dwa koła (będą one spodem i górą tortu). Bezę piec 30 minut w temperaturze 120 stopni, następnie zmniejszyć temperaturę do 100 i piec jeszcze przez 3 godziny, aby osuszyć bezę.
Aby uzyskać krem należy zmiksować serek, śmietankę oraz krem migdałowy na gładką masę. Włożyć do lodówki aż do czasu przekładania tortu.
Na spód tortu położyć jedno bezowe koło. Następnie ułożyć na nim krem gdzieniegdzie polewając go sosem toffee. Na górę kładziemy drugie kółko bezowe i tort jest gotowy :) Przepyszny, wciągający i uzależniający.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Kajaki

Moim zdaniem Rawka to najciekawsza rzeka na spływ kajakowy. Wzdłuż niej nie jest dozwolona jakakolwiek ingerencja w przyrodę, więc na trasie obecne są poprzewracane drzewa, które trzeba omijać lub przepływać umiejętnie pod nimi. Dzięki temu pływanie nie jest tak monotonne jak na przykład po jeziorze. Spływ opłaca się w ośrodku "Sosenka" i tam ustala się, skąd chce się rozpocząć. Cała rzeka jest torem przeszkód, czasem trzeba przenosić kajak - przy młynie nawet przez skrzyżowanie :)

Mapa rzeki






Próbowałam pływania pod prąd od "Sosenki" do młynu, jednak to było bardzo męczące, choć oczywiście wykonalne. Trudno wtedy się ustawiać właśnie przed opadłymi drzewami. Cała trasa jest jednak wyjątkowo piękna. Jest też plaża zwana "Oberwanką", gdzie można odpocząć, poopalać się i pokąpać. Ostatnio płynęłam od Samic do Sosenki - nie był to długi spływ, ale idealny na sobotnie przedpołudnie. A oto krótki filmik ze spływu.




Warto wcześniej zadzwonić i zarezerwować kajak. Są dostępne różne rodzaje kajaków i wioseł. Informacje można znaleźć na tej stronie.